Gosia Andrzejewicz w kościele z żywą kurą
Działająca na polskiej scenie od dwóch dekad Gosia Andrzejewicz chętnie pokazuje w mediach społecznościowych swoją codzienność. W tę sobotę, podobnie jak miliony Polaków, ruszyła do kościoła z koszyczkiem, by poświęcić pokarmy. Nie byłoby w tym nic godnego sensacji, gdyby nie fakt, że razem z wokalistką i jej synem w świątyni pojawiła się kura. Kiedy pochwaliła się tym na Instagramie, posypały się komentarze.
fot. Instagram/@gosiaand
Gosia Andrzejewicz o święceniu żywej kury
Paulina Sawicka z RMF FM zadzwoniła do gwiazdy, by zapytać ją o szczegóły osobliwej sytuacji. Gosia przyznała, że spodziewała się, że widok żywej kury na święceniu pokarmów wywoła wielkie poruszenie.
Nie byłam zaskoczona sensacją, jaką wzbudziła kura. Zdawałam sobie sprawę, że faktycznie będzie to poruszało ludzi, ale wszyscy bardzo sympatycznie do niej podeszli i byli bardzo zdziwieni, jaka ona jest grzeczna – powiedziała nam autorka hitu „Pozwól żyć”, po chwili dodając:
Ona naprawdę nigdzie nie uciekała, siedziała w ławeczce, ksiądz też przyszedł ją pogłaskać i po prostu zrozumiał, że, no, kura przyszła poświęcić jajeczka. Wszyscy zaczęli podchodzić, dzieci w szczególności, ale dorośli również
W rozmowie z RMF FM artystka zdradziła ponadto, że przyniesienie kury do kościoła było pomysłem jej niespełna 9-letniego syna – na który ona, po pewnym namyśle, przystała.
Ta kura została oswojona przez mojego synka. Także to nie jest moja zasługa absolutnie. Od początku, jak się urodził, widziałam, że ma ogromną miłość do zwierząt. Najpierw oswoił koguta, a teraz właśnie kurę. Jak mi powiedział, że chce kurkę zanieść do kościoła, to zastanawiałam się, czy to jest dobry pomysł, ale potem stwierdziłam: „no, w sumie, czemu nie”. To nie jest jakiś długi okres, więc stwierdziłam, że zaufam, że będzie faktycznie grzeczna – wyjaśniła nam Andrzejewicz.
Byliśmy przygotowani na wszystkie opcje, ale na szczęście kura się porządnie zachowała – podsumowała.